Wszystkie
sposoby ochrony przed moscos są toksyczne. Detan,
najpopularniejszy w tych stronach repelent, w swoich ingrediencjach
ma tylko jeden składnik, o budzącym grozę symbolu N-N Dietil
-3-Metylbenzamida 20%. Tyle. Z tego, co się orientuję, spraye
przeciw komarom w Polsce to najczęściej kompozycje olejków
eterycznych: lawendy, eukaliptusa, wanilii. Tu – czysta chemia,
toksyczna nie tylko dla moskitów, ale też dla ludzkiej skóry.
Skóra staje się cienka, podatna na poparzenia i zranienia. W
dłuższej perspektywie trudno oszacować, czy lepiej dla zdrowia
jest używać repelentu, czy go nie używać.
Co
dopiero inne rozwiązanie, o którym słyszeliśmy. Można tu pono
zakupić taką „bombę”, która rozpyla w powietrzu substancję
sprawiającą, że przez jakiś miesiąc czasu moskitów i meszek po
prostu nie będzie. Był taki plan dla lodge na najazd
turystów, jednak nie został urzeczywistniony. I dobrze, myślę.
Nie wyobrażam sobie bowiem, jakie szkody taka silna substancja
chemiczna mogłaby wyrządzić dla ludzkiego zdrowia. Ciekawe, co
ucierpiałoby najbardziej. Skóra? Płuca? Jakieś inne narządy
wewnętrzne? Pewnie skutki mogłoby być widoczne dopiero po paru
latach, i nigdy nie udałoby się skojarzyć problemu z „bombą”,
która sprawiła, że kawałeczek
dżungli przez krótką chwilę był wolny od moskitów.
Obawiam
się, że „przestrzeń wolna od moskitów” w ofercie niektórych
hoteli dżunglowych to może być poważna zagwozdka dla zdrowia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz