poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Pajęczaki cz. 3



Napisałem to już 27 marca, ale nie chciałem, żeby zrobił się z tego blog o pająkach. Odczekałem i wrzucam teraz.

---

Pajęczaki przyzwyczajają nas do swojej obecności stopniowo. Do małych przywykliśmy prawie od razu. Duże też zaczynają być codziennością.
Dziś wygoniłem pierwszego dużego z naszego pokoju. Trudno powiedzieć jak się tam dostał. I skąd. Być może ze „strychu”. Nad sufitem ułożonych w rotundę pokojów (na kształt klasycznych serków topionych) jest spora przestrzeń. Raczej nie myślę, co się może tam wyrabiać. Sufity nie są ułożone zbyt szczelnie. U nas są dwa otwory, przez które spokojnie przecisnąłby się duży kot. Mógł też przecisnąć się przez dwucentymetrową szparę pod drzwiami. Zmieściłby się akurat.
Miał dwie żółte pręgi wzdłuż kadłuba. Raczej nie wyglądał na jadowitego, ale kto wie, jak tłumaczyć te żółte paski. Schował się między drzwiami a progiem łazienki. Nie był najlepiej ustawiony do zdjęcia, więc trochę go potryćkałem kocem, aż zaczął złowrogo pozować. Ciężko tu znaleźć miotłę, więc nie wiedziałem jak go wygonić. Tak tłumaczę się z zadeptania go i wykopania za próg pokoju.


 
Wcześniej, rano, tam gdzie przerzucaliśmy kamienie znalazłem pierwszą tarantulę. Chyba już większego pajęczaka tu nie zobaczymy. Ale być może podobnej wielkości i żywego. Ten włochaty stwór miał podkurczone nogi (jednej brakowało, może psina Lassi go dopadła). Chyba jednak niełatwo zobaczyć tu żywą tarantulę za dnia. Może w dżungli.

Truchła z podkurczonymi odnóżami zawsze wyglądają mniej okazale i złowieszczo, ale na razie musi wystarczyć
Ze skalą porównawczą
 
Kilka dni później nastąpił przełomowy moment. Weronka zwyciężyła swojego pierwszego sporego pająka na naszej kwaterze. Okazało się to łatwiejsze, niż wyciągnąć mnie rano z łóżka.
A ten kicający pająk z kart naszego przewodnika, którym straszyliśmy siebie i innych przed wyjazdem, okazał się malutki, wręcz słodki. W ogóle większość małych pająków podskakuje tu śmiesznie, gdy czują się zagrożone. Niestety większe czasem też.
Polecamy to miejsce wszystkim arachnofobom. Jeśli wytrzymają tu tydzień, to już nigdy nie będzie im straszny żaden europejski pajęczak.

Pogromczyni pajęczaków

(ano)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz