poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Coś o higienie i warunkach sanitarnych



To, że nie ma tu ciepłej wody, wcale mnie nie zdziwiło. W sumie prysznic pod chłodną wodą to przyjemna i orzeźwiająca sprawa. Czasem w ogóle nie ma wody. Maricella próbowała wprowadzić mnie dziś w tajniki włączania wody, muszę jednak przyznać, że średnio kumam. W skrócie jednak z mojej pozycji laika totalnego wygląda to tak, że są dwie bomby z wodą – duża, która znajduje się poza terenem hotelu, i mniejsza, tuż obok domu. Najpierw trzeba włączyć dużą bombę, odczekać jakiś czas (veinte minutos, mówi mi Maricella, choć ostatnio kwadrans to już było za długo i mała bomba zaczęła się przelewać), a następnie wyłączyć dużą bombę i włączyć małą. Wszystko to za pomocą takiej mniej więcej aparatury, jak u nas do włączania bezpieczników. Tylko nie robi się tego palcem, a długim patykiem, bo mogą polecieć iskry.
Do mycia naczyń używa się wody z zieloną lub niebieską pastą, zaś do mycia wszystkiego innego (od prania, przez mycie szyb, podłóg, łazienek i toalet) używa się tylko jednego magicznego detergentu o nazwie Deja. Stosowałyśmy ją również do odgrzybienia asfaltu koło basenu. Więcej środków czyszczących tu nie mamy. Z pomocnych narzędzi zaś – mamy kilka mioteł, jednego mopa, w którym ostało się jakieś osiem cienkich sznurków, trzy ścierki i jedną gąbkę do mycia naczyń. I to by było na tyle, jeśli chodzi o zachowanie czystości na terenie całego hotelu.
Nigdy nie mogłam pojąć, że opcja mycia podłogi przez wlewanie do pomieszczenia dużej ilości wody, a następnie wymiatanie jej miotłą na zewnątrz, może być skuteczna. Wczoraj przekonałam się, że mycie wodą laną pod dużym ciśnieniem (tj. w tym wypadku po prostu z kilkulitrowego pojemnika), rzeczywiście może sporo zdziałać. Niepotrzebne ajaxy, domestosy i inne wynalazki cywilizacji. Minimalizm rządzi.
Pierzemy ręcznie, naturalnie. W deszczówce. Mydłem, acz jest to specjalne mydło do prania. Dużym problemem jest tu suszenie ciuchów – nie dość, że powietrze w zasadzie przez cały czas jest wilgotne, to ulewne deszcze zaczynają się nagle i często są bardzo intensywnie. Tym samym bywa, że raz uprane ciuchy już nigdy nie odzyskają przyjemnego zapachu.

Generalnie w pokojach sprzątać trzeba często, bo codziennie wprowadza się do nich jakieś owadzie życie, a z fugi między płytkami wyłania się piękny, biały grzyb, który wyglądem przypomina szron.
Sprzątanie w kuchni po każdym posiłku jest nieodzowne, żeby nie potykać się o karaluchy. I tak tam są, ale łudzę się, że zachowanie czystości i nie pozostawianie resztek jedzenia sprawia, że jest ich choć trochę mniej. W pokoju w ogóle nie zostawiamy jedzenia – nie chcemy zapraszać tych brzydali do siebie.

Z pozdrowieniami dla Major Kong

Nasza mata do jogi. Służy jako szafa, stolik i leżanka w jednym.

W ogrodzie plewimy, grabimy i palimy chwasty, czyli klasycznie. Tyle że tu jest dżungla, więc wszystko rośnie jakieś dziesięć razy szybciej, niż w Polsce. Dlatego nigdy nie narzekamy na nudę.
Poza tym, zbieramy śmieci (tutejsi mają skłonność do rzucania śmieci, gdzie popadnie), w tym też ogarniamy resztki z jakichś dawnych, nieudanych ognisk. Niby Amazonia to zielone płuca świata, a na tych paleniskach znajdujemy dużo plastiku, buty, a nawet halogeny. My w każdym razie nie próbujemy tego palić wtórnie, po prostu wyrzucamy śmieci do śmieci. Sterta śmieci za ogrodzeniem rośnie w zastraszającym tempie. Śmieciarki nie widać na horyzoncie.

Komentarz: Kilka dni do napisaniu tego tekstu nastąpiła pewna zmiana. Znienacka przyjechali zamożni turyści z Teksasu, nasz gospodarz wpadł w lekki popłoch i zabrał mnie na zakupy do Teny. Dzięki temu kupiliśmy m.in. : 5 litrów cloroxu, szczotkę do ubikacji (!), kilka gąbek i zmywaków do naczyń, nowego mopa, płyn do mycia podłogi (!!), zapas papieru toaletowego, worki do koszy na śmieci (!!! - to jest mega ważnz rzecz, ponieważ tutaj rury są słabe i papier toaletowy po użyciu wyrzuca sie nie do klozetu, jak mamy w zwyczaju  z Europie, ale do kosza, stojącego obok. W koszach tych najczęściej nie ma worków. Jeśli jest się, tak jak ja obecnie, osobą sprzątającą czasem łazienki, jest to naprawdę duży dyskomfort). Wprowadzamy więc rewolucyjne zmiany do tutejszych nawyków. Damy znać, co z tego wyniknie.

(w)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz