czwartek, 13 listopada 2014

Gastro Popayan / Comida ohyda




UWAGA! POST ZAWIERA NATURALISTYCZNE ZDJĘCIA MARTWYCH, UPIECZONYCH STWORZEŃ. WRAŻLIWI WEGETARIANIE POWINNI ROZWAŻYĆ, CZY CHCĄ PRZEWIJAĆ POST DO KOŃCA.





Tak jak zapowiedziałem na koniec gastro-posta, dziś będzie o Popayan i UNESCO.

Popayan jest miastem gastronomii, przynajmniej zdaniem UNESCO. Pierwszy raz usłyszałem o takim tytule. Przyznawany jest za zachowanie tradycyjnych sposobów przygotowania lokalnych dań i bodajże za różnorodność tychże.
Spróbowaliśmy kilku takich i padaka. Wstydź się UNESCO. Najwyraźniej urzędasów, polityki i ślepego gonienia za zachowaniem tradycji nie powinno się mieszać w gary z jedzeniem. Miałem wrażenie, że na siłę próbuje się zrobić miastu promocję dań, które biedni ludzie od zawsze jedli, bo akurat coś dobrze rosło i dzięki temu nie pomarli z głodu.
W każdym razie pułapka zadziałała i spróbowaliśmy kilka wynalazków. Jest na przykład sopa de tortilla. Nic specjalnego. Zwykła zupa warzywna. Największą padaką był chontaduro – mały jak spora mirabelka „owoc z jakiejś palmy” (taki opis znaleźliśmy). Na ulicy kupuje się je po kilka sztuk. Sprzedawca pakuje je do woreczka, posypuje cukrem i polewa miodopodobnym syropem. Nie pomaga. Po tym przestaliśmy skupiać się na tradycyjnej szamie, przez co nie spróbowaliśmy zupy z krowich płodów, słodkiej żelatyny ze świńskiego tłuszczu czy wielce regionalnej kiełby ze świńskiej krwi i ryżu, zadziwiająco podobnej z wyglądu do kaszanki.

Wprawdzie na liście jest jeszcze panela i granadilla, ale to można spotkać wszędzie w Ekwadorze i Kolumbii, więc jakie to tam lokalne. Panela to blok cukrowy z gotowanej trzciny, dosyć smaczny i ponoć zdrowszy, niż cukier z buraka. Granadilla to jedno z naszych kulinarnych odkryć tego wyjazdu. Pyszny to i seksowny owoc z rodziny passiflory, marakui i granatu.





Na koniec wspomniana comida ohyda lub, jak Weronka nazywa nurt w sztuce, który uprawiam tego typu zdjęciami – naturalizm-sralizm. Jest to częste narzędzie promocji tutejszych przydrożnych garkuchni. Foty dedykuję UNESCO.

(ano)





Duża świnia...

...i mała świnka, zwana morską, a tutaj cuy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz