czwartek, 11 grudnia 2014

Uważaj na anakondy na macrolabiach

W rezerwacie Cuyabeno jest 12 obiektów turystycznych (więcej ma nie być), więc kręci się sporo przewodników. Pływają łódkami i wypatrują rzadziej spotykanych gatunków dla swoich turystów. Nie ma wśród nich konkurencji, jest współpraca. Gdy jeden dojrzy na przykład anakondę, dzieli się tą informacją ze znajomymi, obok których przepływa. Wici rozsyłane są szybko, bo zwykle po pół godziny znudzona atencją anakonda ukrywa się w jakimś innym miejscu.

Pewnego razu jeden z przewodników wypatrzył wielką anakondę, i to na lądzie, gdzie bywają rzadko. Może szła do lasu zrzucić skórę, albo co. Wrócił do swojej lodge, zarządził zbiórkę turystów i ruszyli na łowy. Po dwóch godzinach męczącego marszu po lesie, w końcu ją znaleźli. Tylko że wąż był w większości ukryty w jamie. Turyści emeryci z grupy zaczęli kręcić nosem, że tyle godzin ich męki na nic. Tak więc przewodnik zdecydował się na karkołomny pomysł, żeby wypłoszyć gada z jamy. Atakując lub strasząc wroga na lądzie, anakonda potrafi podnieść połowę swojego ciała do góry. Skończyło się na tym, że przewodnika goniło wkurzone, czterometrowe drzewko i wszyscy musieli uciekać.

Anakonda to jedno z najbardziej szanowanych przez autochtonów stworzeń dżungli, jeden z symboli Amazonii. Pojawia się w wizjach szamanów i legendach, ludy oddają mu cześć i wierzą, że jest to wyższa forma bytu, niźli długaśny gad czy człowiek.
Anakondy osiągają 8 metrów długości i grubość tęgiego drzewa. Nie są groźne dla człowieka, chyba że zajdzie jakaś pomyłka lub zostaną sprowokowane. Małe dzidzi może połknąć koguta dzięki czterem zawiasom w żuchwie. Duża anakonda spokojnie połknęłaby nawet otyłego turystę. Kolejną kosmiczną ciekawostką jest to, że po zeżarciu kilkudziesięciokilowego zwierza, anakonda potrafi wpaść w trwający nawet rok letarg. Trawi ten czas na trawienie zdobyczy i odwiedzanie ayahuaskowych wizji curanderos i ich pacjentów.

Jednego spektakularnego dnia w rezerwacie Cuyabeno udało nam się ujrzeć aż dwie anakondy. Pierwsza była dzieckiem (1-1,5 metra) i musieliśmy czekać w kolejce, aż poprzednia łódź z turystami dobrze ją obejrzy i obfotografuje.



Po południu tego samego dnia otrzymaliśmy drugą cynę. Tym razem chodziło o większy okaz, który wypełzł wygrzewać się na gałęzi nad Laguną Grande. Wśród nas była pani, która bała się gadów, ale na szczęście nie protestowała, gdy podpłynęliśmy łodzią na 2 metry. Siedziała cichutko, tak jak anakonda, i zasłaniała twarz ręką.

a na pysku siedzi jej motyl z tego posta 
"trochę się śmieję, a troche'm wydygana"

Wielka gadzina siedziała chyba na gałęzi macrolobium, które porastają piękną Lagunę Grande. Drzewa te są zazwyczaj pustawe wewnątrz pnia, porośnięte różnymi pasożytami, w tym orchideami, i przez większość roku zatopione, czasem aż po koronę. Rosną one na nieżyznej ziemi gliniastej, ale zapewniają sobie składniki odżywcze dzięki korzeniom, którymi potrafią sięgać w promieniu kilku kilometrów.






No to uważajcie na siebie i anakondy.



Pozdro Młynarz i Magda.

(ano)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz