poniedziałek, 29 grudnia 2014

Datura, czyli czarcie ziele albo bieluń

Czarcie ziele ma cztery węzły: korzeń, łodygę z liśćmi, kwiaty i nasiona. […] Najważniejszy węzeł to korzenie. Potęgę czarciego ziela pokonuje się przez korzenie. Łodyga i liście to węzeł leczący choroby; właściwie użyty jest dobrodziejstwem rodu ludzkiego. Trzeci węzeł znajduje się w kwiatach; używa się go do wprowadzania ludzi w obłęd lub żeby zapewnić sobie ich posłuszeństwo albo żeby ich unicestwić. Człowiek, którego sprzymierzeńcem jest bieluń, nigdy nie przyjmuje kwiatów, tak samo jak łodygi i liści, chyba że w wypadku własnej choroby, zawsze natomiast przyjmuje się korzenie i nasiona, zwłaszcza nasiona; stanowią one czwarty węzeł czarciego ziela, obdarowany największą mocą.
Mój dobroczyńca mawiał, iż nasiona to „węzeł trzeźwości” – jedynie ta część ziela zdolna jest wzmocnić ludzkie serce.
Carlos Castañeda „Nauki Don Juana” (1968)


Amazoński lud Shuar ma swoje trzy „święte rośliny”: tytoń, ayahuaskę i daturę, czyli bieluń. Ten ostatni, jak podejrzewam, zarezerwowany jest głównie dla samych curanderos.
To potężna i niebezpieczna roślina. Znachor innego plemienia (Siona lub Cofan) z dorzecza Cuyabeno powiedział nam, że wywar z ayahuaski i datury był częścią jego rytuału przejścia. Miał wówczas blisko 40 lat i wspomina, że przez dobę był na wpół żywy. Rytuał ten był ostatnim krokiem na jego kilkunastoletniej drodze do zostania szamanem.

ów szaman, tutaj smyrający dla zdrowia pokrzywą (ortiga) naszego przewodnika Diego

Zdarza się, że zażywających bieluń przywiązuje się do drzewa, bo dostając pomieszania zmysłów, mogą zrobić sobie albo komuś krzywdę. Dlatego też w takiej ceremonii nie uczestniczy żaden inny szaman czy opiekun. Z daturą zmagasz się sam, nie licząc hord diablików, których podszepty rzekomo słyszy się podczas bieluniowego lotu. Tak twierdziła szamanka kaktusa san pedro Felicia, która kiedyś próbowała datury. Poza złowrogimi podszeptami, na godzinę oślepła. Godzinę, którą zajęło jej pokonanie na czworaka jednego metra. Mówiła, że każda czynność zdawała się absurdalnie trudna i ma respekt do tej rośliny, ale to nie jej lot.
Chodzą plotki, że alergicznie wrażliwi na bieluń mogą zatruć się już samym dotknięciem kwiatu, i przez kilka godzin nurzać się w malignie. Inną, współczesną paranoję rozdmuchują media. Ostatnio moja siostra Madzia podesłała mi dokument (swoją drogą marnej jakości, a prezenter gringo-tłumok) o tym, jak to rzekomo przestępcy w Kolumbii przetwarzają daturę przy pomocy chemikaliów, niczym kokę na kokainę, na bardzo niebezpieczny biały proszek. Wystarczy nabrać odrobinę na dłoń, dmuchnąć komuś w twarz i po minucie masz swojego własnego poddanego. Możesz poprosić takiego zombie o numer karty kredytowej lub ściągnięcie majtek, bo podobno ofiara jest skrajnie podatna na wszelkie sugestie. Mimo to, przez dwa miesiące w Kolumbii nie słyszałem o tym ani razu. Za to z tego samego dokumentu dowiedziałem się, że nawet przestępcy boją się korzystać z tego opartego na bieluniu wynalazku. Dlaczego? Bo trzeba doskonale wyliczyć proporcje – proszku musi być bardzo mało, inaczej ofiara umrze i nici z karty i PIN u. Myślę, że zbyt to wysublimowana technika dla przeciętnego, w gorącej wodzie kąpanego zbira z Kolumbii.
Poza tym dokument wmawiał ludziom, jak to niebezpiecznie jest w Kolumbii, używając przykładu, który znajdziesz w co dziesiątym europejskim ogródku. Bieluń jest często spotykaną w Europie rośliną ozdobną. Nie wiem, czy ma podobne właściwości, co tutejsze czarty.



- Ziela używa się jedynie w związku z mocą. […] Mężczyzna pragnący odzyskać wigor, młodzieńcy pragnący zmierzyć się ze zmęczeniem i głodem, człowiek pragnący zabić innego człowieka, kobieta szukająca roznamiętnienia – ci wszyscy ludzie potrzebują mocy. A ziele ich nią obdarzy! […]
- Czuję przypływ dziwnego wigoru – […] Było to bardzo osobliwe doznanie niewygody czy frustracji; całe moje ciało poruszało się i rozciągało z niezwykłą lekkością i siłą. Odczuwałem swędzenie ramion i nóg. Miałem wrażenie, że puchną mi barki, a mięśnie grzbietu i karku korciły mnie, żeby naprzeć lub ocierać się o drzewa. Wydawało mi się, że mógłbym rozwalić mur, waląc w niego głową.
Carlos Castañeda „Nauki Don Juana” (1968)


Ale właściwie to nie o daturze chciałem pisać. Ani o ayahuasce – już całkiem bezpiecznej dla życia substancji, która jest roślinnym przewodnikiem i nauczycielem szamana, oraz lekarstwem dla ducha i układu pokarmowego jego pacjenta. Pisać miałem o tej trzeciej roślinie, którą jest tytoń. I zrobię to, ale już w kolejnym poście.


Na koniec jeszcze dwie foty, bo san pedro niedługo zakwitną, a na razie wyrosły na nich takie shizowe karczochy.


(ano)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz