No
więc jest tak. Wpadamy do pierwszego miasta za granicą
Ekwador-Kolumbia. Miasto Pasto. Jest już wieczór, więc bierzemy
taksówkę do hotelu Koala. W środku późny gomułka, wczesny
gierek... Albo odwrotnie, i tak nie mogę pamiętać. W każdym razie
nie mam pojęcia dlaczego akurat Koala. Może chodzi o ten kiczowaty
zegar z tłem koali, wiszący na ścianie w kuchni.
Wstajemy
rano i postanawiamy iść na krótki zwiad, zanim ruszymy dalej. To
nasz pierwszy poranek w Kolumbii, więc jak grzeczni turyści idziemy
szukać dobrej kawiarni z dobrą kawą. Udaje się.
Kawa
jest git. Tylko czemu ten gość czyha nad głowami gości.
Po
kawie spacerujemy chwilę i trafiamy na taki monument. Nie bardzo
widać o co cho.
...i po co komu parówki na żyrandolach? |
Poza
tym nuda, więc zbieramy się na autobus. Wchodzimy na kolumbijski
PKS i wita nas taka symbolika.
Podchodzę
więc bliżej, że by się upewnić...
(ano)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz