czwartek, 9 października 2014

Quito

Zajechaliśmy do stolicy Ekwadoru, bo było po drodze, to co mieliśmy nie zajechać. Tutejsze miasta staramy się omijać. Z kilku powodów. Najważniejszym jest ten, że jeśli już lubimy miasta, to za kulturę. W Ekwadorze do tej pory kultura w najlepszym wypadku nie była w naszych gustach, w najgorszym nie mogła być w niczyim guście, kto pozwala sobie na odrobinę refleksji przy jej doświadczaniu. Postanowiliśmy więc darować sobie tymczasem jej odbiór. Może w Kolumbii będzie lepiej. Są szanse. Za 2 tygodnie zaczyna się w Bogocie leciwy międzynarodowy festiwal filmowy.

Wracając do Quito, to mamy tam łącznika o budzącym respekt nazwisku Lennon. Peter miesiące temu zabawił kilka dni w vilcabambskiej hosterii. Od kilku miesięcy mieszka w Quito, gdzie 5 dni w tygodniu prowadzi samowolne wycieczki piesze po historycznym centrum, w zamian za napiwki. Zwykle przychodzi kilka chętnych osób. Ale tym razem wycieczka była tylko dla nas, a dzień wcześniej nie miał jej wcale, bo hostel, skąd ma najwięcej chętnych, był tymczasowo zamknięty na renowację.


Zaczęliśmy od bazyliki, która jest podobno największym neogotyckim kościołem na świecie. Zaczęli ją budować jeszcze w XIX wieku, ale ukończyli dopiero w 1983 r., kiedy to otworzył ją nasz ziom znany tu jako Juan Pablo segundo.


Skupiliśmy się na detalach na zewnątrz. Z później dobudowanej części budowli spoglądają klasyczne gargulce, ale ze starszej już lokalnie spotykana fauna (choć czasem wydaje się, że bardziej jej wyobrażenie). Są więc małpy, mrówkojady, żółwie, iguany, kajmany, różne ptaki, w tym król Andów kondor (o którym więcej w powstającym ornitologicznym poście), jak również (werbel...) świnki morskie. Oto ich wyobrażenie według artysty zdobnika:

widać artystę przerosło futro i wyrzeźbił już upieczone świnki

Spoko elementem wycieczki było to, że Peter dzielił się z nami wieloma ciekawostkami.
Potwierdził między innymi pogłoski o leczniczym wykorzystaniu świnek morskich, które obiło nam się już o uszy. Otóż świnki morskie były niegdyś dla mieszkańców Andów głównym źródłem białka. Biegało zawsze kilka po gospodarstwie i gdy nadeszły trudniejsze czasy, szły pod tomahawk. Ostatnio próbowałem kawałek jednej - nic specjalnego, szkoda maleństwa.
Zwierzęta były też bardzo wrażliwe. Gdy w domu wybuchały awantury i panował ciężki klimat, gryzoń biegał podenerwowany, jęcząc coś jakby kuj! kuj! kuj! Stąd tutejsza nazwa zwierzątka – cuy.
Wrażliwość tą dostrzegli curanderos, taitas czy też brujas, bo różnie się tu mówi na znachorów i baby jagi. Wykorzystywali oni świnki morskie, i podobno nadal wykorzystują, do sondowania ciała chorego. Gryzoń ma podobno reagować na chore organy. Gdy już wysonduje się problem, przeprowadza się rytuał, w którym pacjent zdrowieje, za to biedna świnka kopie w kalendarz. Następnie adept tej dosyć czarnej magii robi sekcję zwłok zwierzątka, aby dowiedzieć się, co też dolegało pacjentowi. Jeśli były to nerki – nerki świnki są zniszczone, jeśli płuca pacjenta – płuca zwierzątka są poczerniałe itd. Cuda na kiju. Może to kiedyś sprawdzimy, bo mamy namiar na jedną taką bruję.

Wracając do Quito, następnym punktem były odwiedziny właśnie u pewnego taity. Ma on swoje „biuro” i kąt zabiegowy w centrum Quito, chodź pochodzi z Canhar. Leczy głównie za pomocą różnych zaklęć, inkantacji i plucia alkoholem w pacjenta. W biurze ma pełno szamańskich utensyliów, od skóry węża, suszonych koników morskich, przez różne zdobione naczynia i tradycyjne instrumenty, po taitański tron, który liczy sobie rzekomo kilka tysięcy lat, a wygląda tak:


Peter nieźle zareklamował gościa: wszystkie te bibeloty mają mieć certyfikaty autentyczności ministerstwa kultury, a sam taita ma być mocno zaangażowany w promowanie prekolumbijskich tradycji rdzennych mieszkańców tych ziem. Nie podoba mu się, na przykład, nazwa Ekwador. Uważa, zresztą słusznie, że nazwa Ekwador, czyli „równik”, jest sztuczna, i warto by wrócić do starożytnej nazwy Anaguak.


Mnie typ wydał się nieco szemrany i gnuśny. Nie znał taitańskiego siedliska Zhurac Pamba, nie tak daleko od jego prowincji Canar, za to był pewien, że nie mogliśmy uczestniczyć w danza de estrellas z okazji przesilenia jesiennego, bo się takich wtedy nie organizuje. Miałem wrażenie, że to jeden z tych, co wiedzą najlepiej – dużo lepiej od innych taitas. W każdym razie podziękowaliśmy Peterowi za propozycję, żeby przebrać się w tradycyjne fatałaszki i zrobić sobie zdjęcia na „tronie” (nowszej replice, nie oryginalnym relikcie), i ruszyliśmy dalej, bo przyszła pacjentka i taita zajął się z nią w kącie.


kruszone kostki koników morskich mają ponoć zbawienny wpływ na potencję

Następnie odwiedziliśmy jeszcze kościół, w którym ma być łącznie kilka ton złota (głównie na ołtarzu, a w kraju bida), za to nie odwiedziliśmy tego, w którym jest kilkanaście ton złota (bo w kraju bida i wjazd 4$) i ruszyliśmy na Plac Niepodległości. Otoczony on jest z trzech stron pałacami (prezydenckim, burmistrza i arcybiskupa), a z czwartej katedrą. Na środku stoi kolumna, a na nim pomnik wzorowany rzekomo na ekscentrycznej partnerce słynnego generała Bolivara. Pisał o nim Marquez w powieści „Generał w labiryncie”. Bolivarowi udało się doprowadzić do zjednoczenia Kolumbii, Ekwadoru i Wenezuelę w jeden kraj – Gran Colombia. Jednak nie udało się dogadać i nowy kraj przetrwał tylko kilkanaście lat. Za to wszystkie trzy kraje mają do dziś te same trzy kolory na swoich flagach - żółty, niebieski i czerwony.
Ciekawym detalem pod pomnikiem jest biorący nogi za pas lew z wbitym w bok sztyletem – symbol królestwa Hiszpanii, które musiało zrezygnować z tych kolonii.


Odwiedziliśmy jeszcze kilka miejsc, ale chyba nic o czym chciałoby mi się rozpisywać.
Ogólnie nie przepadamy za tradycyjnym zwiedzaniem, ale Peter załatwił to dosyć interesująco, być może nieco przydługo. Był to dobry wstęp do głębszego poznania miasta i jego historii, co jednak nas nie zainteresowało. Peter prowadzi profil Quito walking tour na Fb, gdzie rejestruje oprowadzanych, więc i my się tam znaleźliśmy.

Dwie noce i jeden cały dzień w Quito nam wystarczył, po czym ruszyliśmy do Mindo, o którym było już w poprzednim poście.

(ano)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz