Weronka poruszyła już temat w tym poście, ale dosyć dawno, więc postanowiłem napisać jeszcze kilka słów.
---
Rezerwat
dorzecza Cuyabeno (który pojawił się wcześniej w tym poście oraz w tej odsłonie faktur natury) znajduje się w północno wschodnim
Ekwadorze. Znajduje się tam 12 obiektów turystycznych, trzeba się
rejestrować i nie można sobie tak po prostu wpłynąć, a wjechać
tym bardziej, bo drogi to rzeki. Owe obiekty chronią park narodowy
przed przejęciem go przez koncerny naftowe, bo wiadomo, że pod
parkiem jest ropa.
Rezerwat
rezerwatem, a kapitalizm kapitalizmem. Podobno w konstytucji Ekwadoru
(jako jedynej) jest zapis o prawach natury i ich ochronie. Mimo to,
nasz przewodnik Diego mówił, że ponad wszelkimi prawami natury
stoi tu „racja stanu”. Jeśli więc okaże się, że bardziej od
turystyki opyla się sprzedać ziemię na wydobycie, to tak właśnie
władze zrobią. Szczególnie, gdy na takiej ziemi mieszka zaledwie
kilka tysięcy wyborców, których prowincjonalnego protestu nikt nie
usłyszy.
Dzięki
względnie rozwiniętej turystyce, ten rezerwat jakoś się broni.
Ale co rusz słyszymy o kolejnych setkach hektarów parków w
Ekwadorze, które sprzedaje się zagranicznym firmom pod wydobycie.
Nie tylko w Amazonii, ale też na przykład w rezerwacie Los Cedros,
gdzie znaleziono miedź, albo w Cordillera del Condor, gdzie właśnie
sprzedano 400 hektarów chińskiej firmie, aby wydobyły z gór jej
metale. Autochtoni wprawdzie protestują, ale też się boją.
Ostatnio jednego aktywistę walczącego przeciw wydobyciu w
Cordillerze del Condor wyłowiono z rzeki. Miał spętane ręce.
23-letni Diego (ten smagany pokrzywą w tym poście o bieluniu) z dumą opowiadał, że Lago Agrio
jest centrum wydobycia ropy. Stanowi ona 60% gospodarki Ekwadoru,
więc bez niej byłoby ekonomicznie niewesoło. Kilka dni później
wspomniał też, że ropy wystarczy jeszcze na około 25 lat. Co
potem? Pewnie awantury. Nie sądzę jednak, żeby obecna władzy
przejmowała się tak odległym, potencjalnym problemem. Nie
politycy, a już na pewno nie na tym kontynencie. Ci wolą chwalić
się, ile to lotnisk i setek kilometrów dróg nie powstaje w kraju,
i jakie tanie jest paliwo.
Na
kolejnych trzech miejscach gospodarki są: turystyka, kwiaty (w
szczególności róże) i banany. Nie pamiętam, w jakiej kolejności.
Tak
więc zapraszamy do przyjazdu tam, kupowania ekwadorskich róż i
opychania się tamtejszymi bananami. A globalnie – do umiaru: w
spalaniu paliw, kupowaniu niepotrzebnych rzeczy, itd. Do ogólnego,
oddolnego, świadomego ograniczania konsumpcji na co dzień i wzięcia
odpowiedzialności za ten bałagan, który narobiliśmy.
Bez rewolucji. Małe, świadome zmiany. Gorąco zapraszamy.
(ano)
inglese |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz