niedziela, 15 lutego 2015

Wielki kapitał, czyli rak płuc świata

Weronka poruszyła już temat w tym poście, ale dosyć dawno, więc postanowiłem napisać jeszcze kilka słów.

---

Rezerwat dorzecza Cuyabeno (który pojawił się wcześniej w tym poście oraz w tej odsłonie faktur natury) znajduje się w północno wschodnim Ekwadorze. Znajduje się tam 12 obiektów turystycznych, trzeba się rejestrować i nie można sobie tak po prostu wpłynąć, a wjechać tym bardziej, bo drogi to rzeki. Owe obiekty chronią park narodowy przed przejęciem go przez koncerny naftowe, bo wiadomo, że pod parkiem jest ropa.



Rezerwat rezerwatem, a kapitalizm kapitalizmem. Podobno w konstytucji Ekwadoru (jako jedynej) jest zapis o prawach natury i ich ochronie. Mimo to, nasz przewodnik Diego mówił, że ponad wszelkimi prawami natury stoi tu „racja stanu”. Jeśli więc okaże się, że bardziej od turystyki opyla się sprzedać ziemię na wydobycie, to tak właśnie władze zrobią. Szczególnie, gdy na takiej ziemi mieszka zaledwie kilka tysięcy wyborców, których prowincjonalnego protestu nikt nie usłyszy.
Dzięki względnie rozwiniętej turystyce, ten rezerwat jakoś się broni. Ale co rusz słyszymy o kolejnych setkach hektarów parków w Ekwadorze, które sprzedaje się zagranicznym firmom pod wydobycie. Nie tylko w Amazonii, ale też na przykład w rezerwacie Los Cedros, gdzie znaleziono miedź, albo w Cordillera del Condor, gdzie właśnie sprzedano 400 hektarów chińskiej firmie, aby wydobyły z gór jej metale. Autochtoni wprawdzie protestują, ale też się boją. Ostatnio jednego aktywistę walczącego przeciw wydobyciu w Cordillerze del Condor wyłowiono z rzeki. Miał spętane ręce.

23-letni Diego (ten smagany pokrzywą w tym poście o bieluniu) z dumą opowiadał, że Lago Agrio jest centrum wydobycia ropy. Stanowi ona 60% gospodarki Ekwadoru, więc bez niej byłoby ekonomicznie niewesoło. Kilka dni później wspomniał też, że ropy wystarczy jeszcze na około 25 lat. Co potem? Pewnie awantury. Nie sądzę jednak, żeby obecna władzy przejmowała się tak odległym, potencjalnym problemem. Nie politycy, a już na pewno nie na tym kontynencie. Ci wolą chwalić się, ile to lotnisk i setek kilometrów dróg nie powstaje w kraju, i jakie tanie jest paliwo.

Na kolejnych trzech miejscach gospodarki są: turystyka, kwiaty (w szczególności róże) i banany. Nie pamiętam, w jakiej kolejności.
Tak więc zapraszamy do przyjazdu tam, kupowania ekwadorskich róż i opychania się tamtejszymi bananami. A globalnie – do umiaru: w spalaniu paliw, kupowaniu niepotrzebnych rzeczy, itd. Do ogólnego, oddolnego, świadomego ograniczania konsumpcji na co dzień i wzięcia odpowiedzialności za ten bałagan, który narobiliśmy. Bez rewolucji. Małe, świadome zmiany. Gorąco zapraszamy.

(ano)


inglese

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz