poniedziałek, 23 lutego 2015

Czekoladowy deser gourmet (albo raczej gastrofaza)

Niby nie brak na tym kontynencie kakaowców, ale mimo to, jakoś niełatwo znaleźć w Peru dobrą czekoladę. Nasi izraelscy przyjaciele Shir i Itamar odnieśli w tej kwestii sukces, polecając nam baton Milky. Zaiste pyszne to to, słodziutkie, mleczne, twarde i rozpływające się w ustach. Niestety z konserwantami i dosyć drogie – 3 sole (niecałe 4 zło.) za pięciokawałkowy baton. Niemniej kupujemy często. I tak jest zdrowszy, niż lubiane przeze mnie, smażone na głębokim tłuszczu cocady, czyli kokosowo-cukrowe rafaello-podobne kulki (50 centavos, czyli 60 groszy sztuka). Ale chyba rzucę je, bo zaczyna drażnić mnie w nich nuta zjełczałego tłuszczu.

Ale... Wysłuchawszy kilku porad, zaczęliśmy komponować własne desery czekoladowe. Na początku trzeba się nieco wykosztować, ale potem jest już tylko przepysznie i zdrowo.

Oto podstawowy przepis.

Ingrediencje na miseczkę dla dwojga:
  • olej kokosowy – 2-3 łyżki
  • banany (najlepiej 2-3 oritos, czyli baby banany)
  • proszek kakaowy – 3-5 łyżek
  • dodatki

Przygotowanie:
  1. Olej kokosowy roztopić, żeby nie było grudek. Olej ten bardzo szybko zaczyna dymić, więc roztopić na parze, tzn. w naczyniu stojącym na innym naczyniu z wodą. Opcja 1: ostatnio na tym etapie dodałem jeszcze posiekaną miętę pieprzową i cynamon. Tutejszy cynamon nie jest zbyt intensywny, więc nie było go czuć, ale co tam – tani i podobno bardzo zdrowy. Opcja 2: zamiast oleju kokosowego można użyć masła kakaowego, albo użyć obu. Masło kokosowe sprawia, że deser jest twardszy. Ja jednak wolę smak oleju kokosowego solo.
  2. Banany rozgnieść w miseczce.
  3. Do bananów dolać masło kokosowe, dosypać proszku kakaowego i dodatki. Wszystko dokładnie wymieszać.
  4. Sprawdzić konsystencję i ewentualnie dodać jakieś zagęszczacze. Gotowe! Można jeść od razu lub wstawić do lodówki, żeby nieco zgęstniał. My jemy od razu.

Dzisiejszymi dodatkami były:
  • łycha miodu dla dodatkowej słodkości
  • tutejsze tanie orzeszki ziemne dla radości chrupania
  • bezsmakowe ziarenka chii dla zdrowia i jako zagęszczacz
  • posiekana duża truskwa z pola obok, dla przełamania słodkości

może nie najładniejsza, za to lżejsza od powietrza

Na koniec o kosztach.
Olej kokosowy tani nie jest, za to pyszny i zdrowy. Jest tu pewien miły gringo, który co niedzielę podaje wegańskie sushi, a w dni powszednie wyciska organiczny olej kokosowy. Życzy sobie za niego 20 soli (25 zło.) za 250 g. Trochę to jest, ale starcza na duuuużo czekolady, jak również łagodzi mój czerwony, spalony słońcem nos (ojciec Inti świeci tu prawie trzy kilometry mocniej, niż w takim Lublinie).
Proszek kakaowy też nie jest tani, co mnie nieco dziwi. 200 g za 12 soli (15 zło.). Starcza to jednak na duuużo łyżek, bo lekki materiał. Tanio można tu dostać tylko cacao crudo, czyli tabliczkę gorzkiej (czasem z cukrem), „surowej czekolady”. Jak nam się skończy proszek, to być może spróbujemy też stopić ją i wymieszać z powyższymi składnikami.
Reszta z powyższych tania jak barszcz (no powiedzmy, że miód tani, jak na miód (19 soli, czyli niecałe 25 zło. za pół kilo organicznego), za to truskawki w Casa del Rio za darmo, bo gdyby nie nasz szaber, pewnie by się popsuły). No i nie ma co narzekać, bo i tak to wszystko taniej, niż w Europie.

Dzięki, Mamo Ziemio, że można tak pysznie, szybko i zdrowo zaspokajać gastrofazę.

PS. Jako bonus jeszcze parę gastro-fot:

kwiato-herba

Peruwiańska tradycja noworoczna, mająca przynieść dobrobyt w nowym roku. To w lewym górnym to quinoa.

faktura naleśnik

jungle lemon

papaja

Smacznego.

(ano)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz