Niby
nie brak na tym kontynencie kakaowców, ale mimo to, jakoś niełatwo
znaleźć w Peru dobrą czekoladę. Nasi izraelscy przyjaciele Shir i
Itamar odnieśli w tej kwestii sukces, polecając nam baton Milky.
Zaiste pyszne to to, słodziutkie, mleczne, twarde i rozpływające
się w ustach. Niestety z konserwantami i dosyć drogie – 3 sole
(niecałe 4 zło.) za pięciokawałkowy baton. Niemniej kupujemy
często. I tak jest zdrowszy, niż lubiane przeze mnie, smażone na
głębokim tłuszczu cocady,
czyli kokosowo-cukrowe rafaello-podobne kulki (50 centavos, czyli 60
groszy sztuka). Ale chyba rzucę je, bo zaczyna drażnić mnie w nich
nuta zjełczałego tłuszczu.
Ale...
Wysłuchawszy kilku porad, zaczęliśmy komponować własne desery
czekoladowe. Na początku trzeba się nieco wykosztować, ale potem
jest już tylko przepysznie i zdrowo.
Oto
podstawowy przepis.
Ingrediencje
na miseczkę dla dwojga:
- olej kokosowy – 2-3 łyżki
- banany (najlepiej 2-3 oritos, czyli baby banany)
- proszek kakaowy – 3-5 łyżek
- dodatki
Przygotowanie:
- Olej kokosowy roztopić, żeby nie było grudek. Olej ten bardzo szybko zaczyna dymić, więc roztopić na parze, tzn. w naczyniu stojącym na innym naczyniu z wodą. Opcja 1: ostatnio na tym etapie dodałem jeszcze posiekaną miętę pieprzową i cynamon. Tutejszy cynamon nie jest zbyt intensywny, więc nie było go czuć, ale co tam – tani i podobno bardzo zdrowy. Opcja 2: zamiast oleju kokosowego można użyć masła kakaowego, albo użyć obu. Masło kokosowe sprawia, że deser jest twardszy. Ja jednak wolę smak oleju kokosowego solo.
- Banany rozgnieść w miseczce.
- Do bananów dolać masło kokosowe, dosypać proszku kakaowego i dodatki. Wszystko dokładnie wymieszać.
- Sprawdzić konsystencję i ewentualnie dodać jakieś zagęszczacze. Gotowe! Można jeść od razu lub wstawić do lodówki, żeby nieco zgęstniał. My jemy od razu.
Dzisiejszymi
dodatkami były:
- łycha miodu dla dodatkowej słodkości
- tutejsze tanie orzeszki ziemne dla radości chrupania
- bezsmakowe ziarenka chii dla zdrowia i jako zagęszczacz
- posiekana duża truskwa z pola obok, dla przełamania słodkości
może nie najładniejsza, za to lżejsza od powietrza |
Na
koniec o kosztach.
Olej
kokosowy tani nie jest, za to pyszny i zdrowy. Jest tu pewien miły
gringo, który co niedzielę podaje wegańskie sushi, a w dni
powszednie wyciska organiczny olej kokosowy. Życzy sobie za niego 20
soli (25 zło.) za 250 g. Trochę to jest, ale starcza na duuuużo
czekolady, jak również łagodzi mój czerwony, spalony słońcem
nos (ojciec Inti świeci tu prawie trzy kilometry mocniej, niż w
takim Lublinie).
Proszek
kakaowy też nie jest tani, co mnie nieco dziwi. 200 g za 12 soli (15
zło.). Starcza to jednak na duuużo łyżek, bo lekki materiał.
Tanio można tu dostać tylko cacao crudo,
czyli tabliczkę gorzkiej (czasem z cukrem), „surowej czekolady”.
Jak nam się skończy proszek, to być może spróbujemy też stopić
ją i wymieszać z powyższymi składnikami.
Reszta
z powyższych tania jak barszcz (no powiedzmy, że miód tani, jak na
miód (19 soli, czyli niecałe 25 zło. za pół kilo organicznego),
za to truskawki w Casa del Rio za darmo, bo gdyby nie nasz szaber,
pewnie by się popsuły). No i nie ma co narzekać, bo i tak to
wszystko taniej, niż w Europie.
Dzięki,
Mamo Ziemio, że można tak pysznie, szybko i zdrowo zaspokajać
gastrofazę.
PS.
Jako bonus jeszcze parę gastro-fot:
kwiato-herba |
Peruwiańska tradycja noworoczna, mająca przynieść dobrobyt w nowym roku. To w lewym górnym to quinoa. |
faktura naleśnik |
jungle lemon |
papaja |
Smacznego.
(ano)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz