sobota, 30 sierpnia 2014

Goście: Brandon i oczyszczanie aury

Brandon to 29-letni ziomek z Utah o słodkim uśmiechu i wyglądówie surfera. Przybył do Ekwadoru niejako w pogoni za Bethany, Australijką, którą poznał podczas jakiegoś ezoterycznego warsztatu w Stanach. Brandon to empata, który profesjonalnie zajmuje się oczyszczaniem aury przy pomocy kamieni szlachetnych. Jego wybranka natomiast jest mistrzynią reiki, level 3, mistrzowski. Dla niewtajemniczonych, reiki to niekonwencjonalny system leczenia za pomocą energii życiowej, przekazywanej przez uzdrowiciela poprzez przykładanie dłoni do wybranych części ciała osoby leczonej. Reiki zajmuje się usuwaniem zaburzeń w wewnętrznej harmonii poprzez pobudzanie organizmu do zdrowienia oraz niwelowanie blokad energetycznych w czakrach. Tak piszą, mniej więcej. Wyższe etapy mistrzostwa reiki osiąga się poprzez uiszczenie stosownie wysokiej opłaty.

Brandon i Beth przybyli do Vilcabamby prosto ze sławetnej instytucji Gaia Sagrada. Jest to swoiste szamańskie uzdrowisko czy może raczej duchowe sanatorium. Raz w miesiącu odbywa się tam 12-dniowa terapia, w ramach której uczestniczy się w pięciu ceremoniach: dwóch z udziałem ayahuaski, dwóch z san pedro (jedna nocna, jedna dzienna) i jeszcze jednej, podczas której przyjmuje się zarówno ayahuaskę, jak san pedro. Ponoć niektórzy ludzie lepiej współpracują z ayahuaską, inni z san pedro. Mówią też, że rośliny działają niejako komplementarnie - ayahuasca pokazuje, co należy zmienić, a san pedro daje moc do wdrożenia tych zmian. Kuracja w Gaia Sagrada poprzez podróż w poprzek świadomości ma umożliwić poznanie własnego potencjału na różnych poziomach istnienia. Ceremonie odbywają się co drugi dzień pobytu. W międzyczasie goście Gaia Sagrada mogą korzystać do woli z takich przyjemności jak sauna, jacuzzi, masaże, medytacja, joga, warsztaty muzyczne, taneczne i artystyczne, a także temaskal, czyli szałas potu, coś jakby prababka sauny. W zależności od jakości zakwaterowania takie dwutygodniowe sanatorium kosztuje od 1000 do 1500 dolarów. Są ludzie, którzy przyjeżdżają do Ekwadoru specjalnie, by odwiedzić Gaia Sagrada, tak jak Brandon i Beth. Stamtąd wpadli na parę chwil do Vilcabamby, bo jeden z szaman z Loja zaoferował im jakąś indywidualną, super specjalną ceremonię w okolicy.

Brandon spędził w barze jeden długi wieczór, wypił kilka szklanek whisky, odbyliśmy kilka small talków pomiędzy stołem do ping ponga a stołem bilardowym. Około północy, gdy zostaliśmy tylko we trójkę i całkiem przyjemnie nam się rozmawiało, Brandon postanowił pokazać nam swoją kolekcję kamieni szlachetnych. Nie pamiętam wszystkich nazw, ale na pewno był wśród nich trylobit, czyli skamielina, którą znalazł jako dziecko, odłamek meteorytu, selenit, kilka rodzajów kryształów oraz kamieni uziemiających. W drodze z pokoju do baru coś się wydarzyło - jego ulubiony kamień uziemiający, duży, ciemnobrązowy i mętny, wypadł mu z rąk i rozpadł się na trzy części. Brandon uznał ten fakt za istotny, ponieważ, jak mówi, to kamienie wybierają miejsce, w którym chcą zostać.
Następnie zaproponował nam zabieg oczyszczania aury. Nasza otwartość na odlotowe nowinki znacznie się tu pogłębiła, więc zgodziliśmy się ochoczo. Polecił nam stanąć na ziemi boso, z wyprostowanym kręgosłupem, zamknąć oczy i intensywnie myśleć o kolorze fioletowym. Następnie umieścił w naszych otwartych dłoniach różne kombinacje kamieni i zaczął pląsać wokół nas, wykonując długie, jakby wygładzające ruchy rękami najpierw wokół naszych głów, potem klatek piersiowych, brzuchów i nóg.

Aura opisywana jest na wiele poetyckich sposobów: jako gęsta sieć energii magnetycznej, biopole energetyczne, świetlista otoczka poza ciałem czy niewidzialna emanacja. Ma to być subtelne promieniowanie wewnętrznej energii życiowej organizmu, ale także pole ochronne, bariera oddzielająca od negatywnych wpływów otoczenia. W aurze jak w lustrze odbijają się wszystkie procesy zachodzące w organizmie. Aura każdego człowieka ma nieco inną barwę, czasem więcej niż jedną. Gdy troszczymy się o siebie, żyjemy w harmonii z otoczeniem i jesteśmy generalnie zadowoleni, aura jest zintegrowana, a jej kolor jasny i intensywny. Gdy odczuwamy przemęczenie, depresję, chorujemy – aura jest zanieczyszczona i zdominowana przez szarości i czernie. Gdy aura jest pocięta, chaotyczna, rozrzedzona, intensywnie odczuwamy problemy i myśli innych ludzi, w tym te, na które nie mamy najmniejszej ochoty. Tak piszą, mniej więcej.
Poza aurą Brandon oczyszcza także czakry, czyli centra energetyczne w organizmie, które są jednocześnie odbiornikami i przekaźnikami energii.
Oczyszczanie energetyczne ma na celu odblokowanie przepływu naturalnej energii życiowej, wygładzenie i uszczelnienie aury, uwolnienie jej z wszelkich zanieczyszczeń i negatywnych powiązań z innymi ludźmi lub sytuacjami. Ma działać odświeżająco, zwiększać witalność, poprawiać samopoczucie.

Poza ruchem powietrza, wzbudzanym przez tańczące dłonie Brandona, dość szybko zaczęłam czuć delikatne mrowienie i wewnętrzny wirowy ruch energii, coś jakby spirala energii od stóp aż do głowy w kierunku od prawej do lewej strony krążyła w moim ciele. Było do subtelne, przyjemne i niespodziewane doznanie.
Z kolei Bartek przed cały ten dzień nie czuł się najlepiej i po kilku okrążeniach Brandona porządnie zakręciło mu się w głowie. Brandon musiał go podtrzymać, by nie upadł. Resztę sesji spędził w pozycji siedzącej.
Wszystko to trwało jakieś 10-15 minut. Gdy Brandon skończył, skonstatował, że nie miał z nami za dużo roboty, bo jesteśmy wyjątkowo zbalansowani, a nasza aura gładka i nie podziurawiona. Pomyśleliśmy, że to naprawdę miło. Najwięcej namachał się rękami wokół naszych nóg, aby lepiej nas uziemić, czyli wzmocnić naszą stabilność, łączność z ziemią, poczucie bezpieczeństwa. Powiedział też, że już rozumie, dlaczego rozpadł się jego uziemiający kamień- jedna jego część była nam potrzebna bardziej niż jemu i ma z nami zostać! Jak się dowiedzieliśmy, trzymanie go w dłoni przez kilka minut dziennie buduje poczucie spokoju, wzmaga czujność i koncentrację.
Na zakończenie B poinformował nas, że zwykle za taką sesję bierze 40 dolarów, ale od nas nie chce brać hajsu. Natomiast jeśli anulujemy jego rachunek z baru, będzie nam naprawdę wdzięczny. Rachunek opiewał na ponad 30 bagsów, więc wyszło niemal jak za normalną sesję. Natomiast my zostaliśmy z oczyszczonym polem energetycznym i własnym kamieniem uziemiającym.

(w)


Kamień uziemiający, który rozpadł się na trzy. Ta najbliższa część to nasza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz