niedziela, 3 maja 2015

Gabinet „magii”

Dawno to było, bo w styczniu...

Tnąc koszty naszej powolnej podróży, która coraz mniej przypomina podróż, a coraz bardziej pomieszkiwanie tu i ówdzie, no więc tnąc te koszty, podjęliśmy się dwutygodniowego wolontariatu. Zajęliśmy się domem pewnej Francuzki i Peruwiańczyka. Ona chciała w końcu zacząć pisać doktorat, więc potrzebowała czasu. Mąż go nie ma, bo jest szamanem z ludu Shipibo i artystą. Wiecznie zajęty. Jak nie szykuje się do ceremonii, to odpoczywa po niej. Jak nie ma żadnej w planach, to szuka chętnych. Jak nie maluje, to jara. Rzadko go widywaliśmy w domu. Do tego mają trzy córki, więc jest co robić.

Było to na uboczu pueblo Taray, które leży pół godziny piechotą od Pisacu

Pewnego dnia sprzątałem ceremonialny pokój pana ayahuasqero i przy okazji zrobiłem kilka zdjęć jego prac. Co ciekawe, to jedne z tych obrazów, co na zdjęciu wyglądają lepiej, niż na żywo. Z bliska infantylność szczegółów zaczyna razić nieco bardziej, niż z daleka.
Ale ja tu nie po to by zgrywać krytyka sztuki. Szczególnie, że Shipibo mają sztukę/rzemiosło pełne symboliki, której nie kumam. Niech wibracja kolorów przemówi sama za siebie. Nie zamierzam też być złośliwy, więc wybrałem prace, które uważam za lepsze. Wszystkie rzekomo inspirowane ayahuaskowymi wizjami, rzecz jasna.






To akurat nie z gabinetu, lecz jego mural z Pisacu

I jeszcze bonus: dwie foty "przemiotów mocy" z gabinetu.


(ano)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz