Wykupując
wycieczkę po Salar de Uyuni nawet nie śniliśmy o tym, co
dostaliśmy w pakiecie. Spodziewałam się, że będą to trzy dni
turlania się jeepem po tym spektakularnym solnisku, skąd wszyscy
szlajający się po Ameryce Południowej znajomi mają wypaśne foty.
Tymczasem Salar de Uyuni to tylko pierwszy dzień tej wycieczki.
Kolejne dwa dni – to magiczna podróż na południe Boliwii, aż do
granicy z Chile.
Przez
te trzy dni autem 4x4 pokonuje się blisko 1000 kilometrów dzikiego,
pustynnego terenu. Ze względu na niesamowity krajobraz jest
odlotowo, ale równocześnie bardzo męcząco, gdyż tour ma mocno
przeładowany program, a lwią część czasu spędza się w
telepiącym się na wertepach aucie. To, co się zobaczy, warte jest
jednak każdej męczarni.
Podczas
tej podróży odwiedza się kilka cudnych lagun, których wody malują
na wiele kolorów występujące w nich algi i minerały - miedź,
ołów, magnez, mangan, arszenik, borax i siarka. Po brzegach tych
lagun spokojnie spacerują różowawe flamingi. W tle odległe,
majestatyczne wulkany o ośnieżonych szczytach, wiele, wiele takich
wulkanów. Do tego te niesamowite formacje skalne - kamienne drzewa i
inne zwariowane rzeźby niosącego pył wiatru.
Ostatniego
dnia o wschodzie słońca podziwia się buchające parą gejzery i
liczne gulgoczące zbiorniki siarkowe, wydające duszący odór
zepsutego jaja. A potem, tuż przed ósmą rano, gdy temperatura
sięga ledwie paru stopni powyżej zera, czas na kąpiel w gorących
źródłach termalnych, umiejscowionych w centrum tego pejzażu.
A
pejzaż jest po prostu nieziemski. Aż trudno uwierzyć, na jak
przepięknej, geologicznie różnorodnej planecie mieszkamy. Chwała
i dziękczynienie za to.
Żaden
krajobraz nigdy nie zachwycił mnie tak mocno, do wzruszenia, niemal
do zachłyśnięcia. Jest zarazem boleśnie piękny i chłodny, jakby
nieludzki. Może przez swą doskonałość... Jedno z odwiedzanych
miejsc nazywa się pustynią Salvadora Dali, jednak podczas tych
trzech dni krajobraz wielokrotnie przywodzi na myśl jego dziwne
obrazy. Żaden surrealizm, jak się okazuje. Czysty realizm.
Aż
dziwne, że to cudowne terytorium nie dostało dotąd nazwy własnej.
Turyści poznają je po prostu w pakiecie z Salar de Uyuni. Ten
krajobraz jest, zdaje się, charakterystyczny dla Altiplano,
andyjskiego płaskowyżu obejmującego całą zachodnią Boliwię
wraz z południowym granicami Peru i północnym Chile. A więc te
cuda to Altiplano, tyle że na najwyższym poziomie i z fajerwerkami
w postaci wielobarwnych lagun, flamingów, wulkanów i gejzerów.
Bardzo
polecam, ale to bardzo, bardzo.
(w)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz