poniedziałek, 30 marca 2015

Międzykontynentalna nagrywka

Ostatnio ziom Łukasz, znany także jako Senhor Efebo, wysłał mi kilka bitów. Nagrałem do nich robocze wersje numerów na mikrofon laptopowy. Postanowiłem też nagrać jeden numer porządnie. A nuż zmotywuje Łukasza do wysyłania kolejnych bitów i przekieruje jego kilowatogodziny na nasz nowy projekt.

Popytałem wokół miasteczka Pisac, kto tu może mnie nagrać. Skierowano mnie do niejakiego Eduardo Santany. Myślę sobie, odpowiednie nazwisko. Niestety gość był w Limie, ale odesłał mnie do niejakiego Pedro.

Pedro okazał się Australijczykiem Petem. Powiedziałem mu przez telefon, że szukam miejsca, żeby nagrać funkowy rap po polsku. Powiedział, że dobrze trafiłem.
Gość okazał się prężnie niegdyś działającym raperem i producentem, nagrywającym jako Yuin Huzami. Współpracował z takimi tuzami jak Masta Ace i Wordsworth. Supportował takich gości, jak GZA, Pharoahe Monch, Chali 2Na, Ice Cube, Kool Keith, Loop Troop... Zaiste, dobrze trafiłem.
Swój ostatni rapowy album wydał 2 dni przed wyjazdem do Peru. Jest na nim parę numerów anty-systemowych oraz kilka inspirowanych poszukiwaniami duchowymi i wizjami z palenia DMT.
W Peru odwiedził dawnego znajomego, który powiedział mu, że jedzie na wolontariat do chyba największego centrum ayahuaskowej odnowy duchowej na świecie. No więc pojechał z nim i zabawił tam ostatnie 2 lata, z przerwami. Poznał DMT w naturalnej, dużo głębiej działającej wersji. Poznał tam też swoją dzisiejszą partnerkę i matkę ich bobasa. Po swoistym letargu artystyczno-producenckim, przeprowadzili się do Pisacu, gdzie znów zaczął prężnie działać, nagrywając różnych ludzi i rozpoczynając nowy projekt. Letarg z dżungli wynikał głównie z intensywnej pracy z ayahuaską i z tego, że w przewilgotnej Amazonii wszelka elektronika daje za wygraną dużo szybciej, niż gdzie indziej. Mimo to i tam nagrał jeden album. Są to icaros, czyli pieśni lecznicze amazońskich szamanów, na współczesnych beatach.
Obu albumów można posłuchać na jego bandcampie.



No więc odwiedziliśmy gościa w jego studiu w budowie. Spędziliśmy tam przemiłe 2 godziny, dowiadując się trochę o nim, no i oczywiście nagrywając numer. To ostatnie zajęło nam tylko godzinę z haczykiem, bo przyszedłem przygotowany oraz miałem realizatora, który w hip-hopie siedzi już z 15 lat. Powiedział, że robota była dla niego znajoma i przyjemna. Dla odróżnienia, bo ostatnio nagrywa głównie od jednej do kilku osób „na setkę”, zwykle różne piosenki lecznicze po angielsku i hiszpańsku, jako że to jest najprężniejsza, wyćwiczona na ceremoniach „scena” Świętej Doliny. Raczej są to takie ananasy:

Mike z zaprojektowanych przez siebie instrumentem Kailani, co z hawajskiego znaczy "niebiańskie morze" i roznosi bardzo świetliste wibracje.

Od lewej: ayahuascero Edmunds (Litwa) oraz moi towarzysze kambo-niedoli (o tym wkrótce) Grace (Kolorado) i Mike (Niemcy/Austria)
Fin o głosie i subtelności muzycznej Piotrusia Pana (komplement)

Był to moja pierwsza międzykontynentalna współpraca. Bit skomponowany w Polsce, nagrany przez polskiego rapera w peruwiańskim studiu u Australijczyka, do tego sample z nowojorskiego bandu, którego członkowie pochodzą bodajże z Panamy. Akcja dosyć globalna.




Jeszcze miks i mastering, i myślę, że w kwietniu będzie końcowy efekt. Mam jeszcze nadzieję, że Yuin Huzami dogra swoją zwrotkę. Mówił jednak, że nic nie obiecuje, bo rodzina, studio, swój projekt i życie. Tak czy inaczej, projekt o nazwie Tribu nadciąga, powoli się kształtując w stronę, która chyba nawet mnie zaskoczy.

(ano)

Będzie też niespodzianka - Weronka po raz pierwszy na profesjonalnym majku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz