środa, 4 marca 2015

Ollantaytambo. I parę słów o drodze do Machu Picchu.

Inkowie budowali swe miasta na planie rodzimych zwierząt bądź roślin. Ollantaytambo ma kształt kukurydzy.

Miasteczko jest śliczne, szukając porównań w realiach polskich, coś pomiędzy Kazimierzem Dolnym a Zakopanem. Wiele budynków, podobnie jak kanały wodne, pamięta czasy Inków.

Ollantaytambo leży w dolinie między dwoma wzgórzami. Na jednym z nich znajdują się ruiny o dawnej funkcji sakralno-ceremonialnej, vis a vis – Pinkulluna, gdzie Inkowie postawili swoje spichlerze. Stąd roztaczają się zjawiskowe widoki na dolinę Urubamby.

Ollantaytambo jest hiper turystyczne, bowiem wszyscy, udający się na Machu Picchu (a lwia część turystów przyjeżdża do Peru tylko dla tego cudu świata), muszą się w nim choć na chwile zatrzymać, innej drogi nie ma.
A propos Machu Picchu.. Jesteśmy poza sezonem, więc taryfa jest teraz najniższa w roku, jednak dla nas nadal nieosiągalna. Standardowa opcja kosztuje minimalnie 200$ za osobę, wliczając w to jeno 2-godzinną przejażdżkę pociągiem relacji Ollantaytambo-Aguas Calientes w dwie strony w horrendalnej kwocie 150$ (wszyscy czują potem lekki niesmak) oraz 50$ za bilet wejściowy. W sezonie te ceny mogą być nawet kilkakrotnie wyższe.

Podzielę się z wami mało znanym sposobem na tańszą i przyjemniejszą opcję dotarcia do Machu Picchu, gdyby ktoś kiedyś chciał się skusić. W Ollantaytambo wsiada się w colectivo dojeżdżające do osady Santa Teresa, gdzie dobrze jest zostać na noc. Są tam ponoć przyjemne źródła termalne. Kolejnego dnia drogę z Santa Teresa do Aguas Calientes pokonuje się pieszo. Nocleg w Aguas Calientes. Stamtąd na Machu Picchu najlepiej wyruszyć z samego rana, przed piątą, zanim zwala się tabuny turystów. Bierze się autobus (notabene, kosztuje, o ile dobrze pamiętam,  20$ za 15 minut jazdy) lub idzie pieszo (ponad 2 godziny stromo pod górę, więc nie poleca się, bo może zabraknąć sił na zwiedzanie Machu Picchu, które to jest rozległym przybytkiem). Podobno tłumy zmywają się zawsze ok. 14stej, zaś Machu Picchu jest otwarte do 17stej. Więc ostatnie 3 godziny ma się sławetne ruiny niemal na wyłączność. Po zejściu - kolejny nocleg w Aguas Calientes. Stamtąd można wrócić tą drogą, którą się przybyło, bądź pieszo pokonać 30 km drogi wzdłuż torów kolejowych, aż do miejsca, które zwie się po prostu kilometr 82. Trzeba tam dotrzeć przed 17stą, by zdążyć złapać ostatnie colectivo do Ollantaytambo. A stamtąd to już dowolnie – Urubamba, Pisac lub Cusco.

Mieliśmy sporą chętkę skorzystać z tej opcji, ale podliczywszy finanse, dni, które nam zostały na peruwiańskiej wizie i zweryfikowawszy priorytety, musieliśmy obejść się smakiem. Zostawiamy to na kolejną, nieuniknioną wizytę w Świętej Dolinie, bo po Vilcabambie to nasze drugie ulubione miejsce na Ziemi.
(w)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz