sobota, 4 kwietnia 2015

Coroico

Jak tylko przyjechaliśmy, uderzyło nas tutejsze powietrze, ciepłe, łagodne, trochę wilgotne. Znowu można chodzić w sandałach i krótkich rękawach. I znów lekko się oddycha, bo jesteśmy poniżej 2 000 metrów.
Gdy wyszliśmy poza miasteczko, okazało się, że wszędzie wokół są tropikalne ogrody. Mnogość ptaków okupujących drzewa i krzewy, cykająca wibra koników polnych i ich bractwa, śpiew żab. I pachnie jak w Vilcabambie. Poczuliśmy się jak w domu.
Coroico leży jakieś 65 km na wschód od La Paz. 65 km najkrótszą trasą, czyli słynną Camino de Muerte, drogą śmierci. Droga ta przez lata pobijała światowe rekordy w liczbie rocznych śmiertelnych ofiar. Niemal na całej długości wije się ponad kilkusetmetrowymi przepaściami, jest wąska, nieasfaltowana i przecina kilka wodospadów. No i cóż... Pojazdy z niej spadały, często. 300 – 400 ofiar śmiertelnych rocznie, zdaje się, na tym krótkim odcinku. Aż parę lat temu zbudowano inną, bezpieczną drogę, która ma nie 60, a ponad 90 km (wyobraźcie więc sobie, jak bardzo musi krążyć; nadal jest to droga wiodąca bezpośrednio do Coroico, na trasie nie mija się innych miasteczek). Camino de Muerte jest teraz otwarta tylko dla zorganizowanych grup rowerowych. To jedna z największych turystycznych atrakcji Boliwii, bujnąć się drogą śmierci z La Paz do Coroico rowerem. Nadal zdarzają się wypadki,w tym śmiertelne, ale rzadko. No a droga, ponoć, kosmicznie zjawiskowa. Na taką właśnie wygląda, gdy uda się ją dojrzeć z okien busa śmigającego gładką nową szosą.

Od początku przyjechaliśmy tu z postanowieniem zostania na dwa tygodnie, aż do czasu Vipassany. Przemawiały za tym klimat, otoczenie i rekomendacje przyjaciół.
Już drugiego dnia po przybyciu szczęśliwym trafem udało nam się wynająć miły mały domek położony wśród rozległych ogrodów. W ogrodach tych buszują kapibary. Odkąd rzucamy im organiczne odpadki, jest ich coraz więcej i podchodzą bliżej. Po zmroku po drzewach skaczą małpy. Są też spore pająki, ale nie włochate. Bartek mówi, że widział dziś skorpiona.
Mamy teraz, zdaje się, sezon owadzich zalotów. Co udało się uchwycić.
(w)












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz