Jedząc
kilka dni temu nachos z guacamole, byliśmy z Weronką zmuszeni
wysłuchać wywodu o świętym Graalu, Da Vincim, Illuminati i
manipulacyjnych zachowaniach ludzi, którzy ciągle noszą przy sobie
Biblię. Prelegentem przy sąsiednim stole był gringo z USA, więc nie sposób było nie
słuchać. Mam czasem wrażenie, że większość ludzi w USA musi być jakoś
szkolona z emisji głosu, bo ich przekaz z łatwością przedziera
się przez każdą warstwę akustyczną. Chcesz czy nie – słuchasz.
Treści były dosyć typowe i nieskładne, więc nie chce mi się
przytaczać.
W
Vilcabambie sporo jest spiskowych teoretyków i innych alternatywnie
spoglądających na przeróżne sprawy i „prawdy” indywiduów. Od
kompletnych paranoików i klinicznych, acz zwykle niegroźnych
wariatów, po zupełnie rozsądnie tłumaczących złowrogie
posunięcia władz aktywistów. Większość ma trochę z jednych i
drugich.
Pchnęło
mnie to, by rozpocząć nową serię – Teorie. Postaram się
opisywać rzeczy w miarę konkretnie i bezstronnie.
Zacznę
dosyć sensacyjnie. Rzekomo w styczniu b. r. zauważono w okolicy
Marsa kilka obiektów, które potem zniknęły z przyrządów i
pojawiły się niedaleko Księżyca. Nie wiadomo, co się stało z
wszystkimi, poza jednym. Wylądował on po jasnej stronie księżyca
i stacjonuje tam do dziś. Podobno można go zobaczyć na Google Moon
(przy okazji dowiedziałem się o tej aplikacji), wpisując
współrzędne z internetu. Próbowałem, ale coś programowi nie
pasował format współrzędnych albo coś, bo nie było takiej
lokalizacji.
W
każdym razie łatwo zgooglować rozmazany obiekt w kształcie litery
„L” z równo rozmieszczonymi reflektorami. Rzeczywiście nie
wygląda to jak naturalna formacja skalna, ale może to błąd
aplikacji albo cyfrowej fotografii? Albo tajna baza ludzi na
Księżycu? Jednak obiekt jest dużo większy od największych maszyn
latających, jakie zbudował człowiek. Wiadomo tyle, że najbardziej
ekscytująca jest teoria, że kosmici przylecieli nas podglądać.
Pytanie,
czemu NASA nie zrobi ostrzejszego zdjęcia miejsca, w którym
przycupnął tajemniczy obiekt. Nikt nie uwierzy, że nie mają
technologii. Rozwiałoby to wątpliwości, przynajmniej tych mniej
zwariowanych ciekawskich. Odpowiedź Johna: oczywiście mają takie
zdjęcia, ale obywatele nie mogą się o nich dowiedzieć. Wszak
dowód na istnienie bardziej rozwiniętej, bo odbywającej podróże
kosmiczne cywilizacji, zburzyłby wszelki autorytet obecnych rządów
na Ziemi. A, według Johna, rząd USA stał się nieludzką kreaturą,
próbującą za wszelką cenę sprawować jak najskuteczniejszą
kontrolę nad obywatelami. Ale o tym innym razem.
Tak
więc NASA – czekamy na zdjęcia; kosmici – czekamy na jakieś
ruchy.
(ano)
Źródło: http://metrouk2.files.wordpress.com |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz